Wednesday, July 15, 2009

Dzień 2 | Day 2 | Dag 2

25.06.2009 - Budzę się w naszej kabinie, dawno już wypłynęliśmy z Polski, otwarte morze a pogoda rewelacyjna się robi! Od ok. połowy Bałtyku znikają chmury i robi się słonecznie - jest nadzieja:)
Mapa poniżej pokazuje "Port" i miejsce noclegu "Dzień 2", żółta trasa pomiędzy to rejestr z tego dnia. Gógle Maps nie dają rady, muszę wstawiać mapy jak poniżej a dla zainteresowanych wszystkimi detalami linki do Nokia Sports Trackera z workoutami z danego dnia:
Teraz przynajmniej można poczytać bez powstrzymywania się przed opadaniem głowy z braku snu, razem z dziewczynami okrążyliśmy cały prom na wszystkich poziomach głównie z zewnątrz korzystając ze słońca, którego dawno już nie widzieliśmy.
Pozostałą połowę rejsu wykorzystujemy więc na odpoczęcie po intensywnej nocy w pociągach i śpiącej Gdyni. Staram się możliwie często wychodzić na pokład bo nie ukrywam, że uwielbiam powietrze na morzu i widok potwornie kotłującej się wody pod promem;) Zdarza się, że wraz z pianą mieszają sie setki różowych meduz widocznych nawet z 8-10 piętra promu ale teraz jeszcze na nie za wcześnie.
Od ok 17 widać już Szwecję i jej skromnie szkierowe wybrzeża na tym odcinku. Zaczynamy mijać zabytkową okrągłą fortecę, wysepki należące do wojska, "do nikogo" a dalej już z domkami wakacyjnymi i przystaniami.
Zaczynamy czuć, że powoli naprawdę trzeba by już zbierać się z naszej kabiny i docelowo wybrać na pokłady samochodowe choć nie ma na nas takiej presji jaka jest zawsze na tych, którzy przyjechali samochodami. Na ile to możliwe strzelaliśmy zdjęcia i korzystaliśmy z telefonów bo na otwartym morzu mimo pojawiającego się sygnału stawki rzędu 18 zl/min zniechęcają;)
W rezultacie godzinę szczytu gdy wszyscy migrują chyba przegapiliśmy bo nie było problemów z dotarciem do naszych maszyn, przypinamy zabrane wczesniej sakwy i czekamy na zakończenie cumowania i podłączania promu do rękawów czy ramp zjazdowych. Na tyle luzu sobie daliśmy, że szykując sie niestety musieliśmy pozwolić innym zacząć wyjeżdżać, stąd też nasz zjazd jako ostatnich z górnego pokładu;)
W końcu moment, na który czekałem od lat. Całe życie gdy siedziałem w różnych portach czekając na wjazd na prom strasznie mi się podobało gdy po chwili od dokowania ze statku często zjeżdżał sznurek pędzących rowerzystów obładowanych sakwami, naprawdę rewelacyjny widok gdy z taką lekkością i prędkością wytaczają się tuż przed dziesiątkami ciężarówek i samochodów. Też tak chciałem:P Oczywiście całość mnie często omijała gdy do portu wpadaliśmy 2 min przed odpłynięciem lub gdy (raz serio się to zdarzyło!) prom cofał 10 m i był cumowany na kilka sekund jeszcze raz bo się spóźniliśmy z rodzicami:P
Wcześniej wspomniany moment po przebudzeniu gdy pogoda zaczęła się poprawiać i cała operacja zjazdu z promu - uchwycone na wideo:) Kręcone aparatem z ręki i przyznaję, że średnio przemyślane ale udało się ciekawie całość zmontować w Movie Makerze wycinając momenty gdy musiałem puścić aparat, żeby złapać kierownicę mocniej ...no i podczas zjazdu gdy pęd powietrza zerwał mi czapkę więc musiałem się po nią cofnąć:P To tak między nami, niech nikt o tym nie wie oglądając:P
Dla podkładu Sibirii niestety musiałem poświęcić mega "ŁuuuuUuuhhuł!!!" Ramii przy wyjeździe;) Proszę sobie wyobrazić choć trzeba to też poczuć:P Wcześniej żegnaliśmy też kilku panów z obsługi, z którymi rozmawialiśmy 10 h wcześniej wjeżdżając - mówili, że w Szwecji rzeczywiście było słonecznie - więc wyjeżdżając gdy pan powiedział "macie jednak słońce" zaczęłem wołać, że "jest, jest idealnie!";)
Troszeczkę pokrążyliśmy po porcie, skierowaliśmy się w stronę przejścia granicznego ...ale stwierdziliśmy, że zrobimy wspólne zdjęcie skoro nasz prom w tle jeszcze. Pamiętam przejścia graniczne np. miedzy PL-LT-LV-EST i monstrualne znaki zakazujące zdjęć więc nie wiem czy my to legalnie robiliśmy ale nikt się nie czepiał;) Przez odprawę przejechaliśmy na luzie deklarując jedynie, że nie mamy alkoholu (mimo że jesteśmy z Polski:P) ani innych noży czy rewolwerów.
Zaczynamy jechać z planem wydostania się z wyspy i odbicia w prawo odrazu w kierunku szlaków rowerowych między wybrzeżem a autostradę E22. Słonecznie ale wieczór już powoli pogania pomarańczowym światłem. Koniec z deszczem, krawężnikami, chodnikami z płyt i przebijaniem sie drogami szybkiego ruchu - mamy już wszędzie oddzieloną specjalnym krawężnikiem własną drogę równoległą do głównych drążonych w skałach.
Wszystko fajnie ale zdałem sobie sprawę, że nie mamy dokładnej mapy z własnie takimi dróżkami a na promie zapomniałem kupić. Samochodem wyjechać nie problem wszędzie mega znaki ...ale na autostradę czy inne drogi szybkiego ruchu juz nam nie wolno bo kończą sie ścieżki rowerowe. Po zaliczeniu centrum handlowego i krążeniu odkryliśmy miniętą drogę, która wcześniej skręcała właśnie na wschód i miała ścieżkę rowerową jak już wszystkie:)
Mijając mniejsze miejscowości dziewczyny wręcz irytuje pedantyczny porządek w otoczeniach domów - mnie dziwi znów południowo szwedzki bałagan jak na skandynawskie warunki. Mijając pola truskawek nerwy puszczają i trzeba trochę spróbować:P Wcześniej zastanawiając sie na jednym ze skrzyżowań czy już coś minęliśmy czy nie, czy kierować się do kempingów z "tych" znaków lepiej czy gdzie my wogóle jesteśmy na naszej ogólnikowej mapie wzbudziliśmy litość dwóch dziewczyn, które zatrzymały samochód i zapytały jak pomóc:P Dowiedzieliśmy się przynajmniej, że do Svanhalli mamy lekko dwadzieścia parę km. Wpadka z mapą - trzeba było już wcześniej myślec o czymś dokładniejszym na odcinek Karlskrona - Kalmar a nie "dokupić na promie";) Z nawigacją bieda bo nie miałem wrzucenej mapy Szwecji - ciągle liczyłem na ekstremalnie dokładne mapy sztabowe dla turystów ...ale tylko Ölandu:P
Wiemy już, że na dojechanie do Svanhalla jest za późno więc zatrzymujemy się gdy robi się naprawdę późno - pierwszy nocleg na wariata tzn. rozbijamy się między polami a lasem, który przez swoje ogrodzenie sugeruje że chyba mieszkają tam raz po raz owce. Wszystko kawałeczek przed Jämjö.
Konkretnie namioty stawiamy na oficjalnej ścieżce do pieszych wędrówek, która była nie przejezdna dla samochodów itp. więc względny spokój i w zgodzie z prawem czy jakimikolwiek przyjętymi normami:P Początkowo zastanawiamy sie czy warto chować sakwy do namiotów, blokowac i spinać rowery.... wszystko zostawiamy jak stało:P Oby stało bo się wiecznie obawialiśmy o to że rowery będą się przewracać. Śpimyyy....
______________________________________________
25.06.2009 - I wakeup in ours cabin, we left Polish harbor long time ago, we are at open sea and weather is great! Since half way on Baltic Sea clouds are disappearing and it is sunny – there is some hope:)

Map at the bottom shows Karlskrona “Harbour” and our rest place “Day 2”, yellow route in between is a tracked route from that day. Google Maps cannot handle files with tracked route so I have to manage it in Google Earth and put printscreen here. If you want to take a look at interactive maps and check all details you can click on links to Nokia Sports Tracker workouts.

Now I can read at ship without closing my eyes because of sleepless night, together with girls we are taking a look all over the ship mostly at decks on air which are exposed to sun right now – we didn’t see sun since few days.

Half ferry time we use to take some rest after intensive night in trains and sleeping Gdynia. I’m trying to go at highest decks as many times as it is possible, I have to admit that I love air at the sea and the look of “boiling” water underneath ship;) Sometimes it happens that in this boiled water are thousands of pink jellyfishes, you can see them even from 8-10 floor but right now it’s too soon for them this year.

Since 5 PM we can see Sweden and its islands – not so many In this region as it is in other parts. We started to pass by old rounded stronghold, islands owned by army, after that islands owned by “nobody” and now some with small vacation houses with marinas.

Now it seems that we really should take our things from cabin and go to decks for cars but there is no such big pressure at us as it is on car owners. We used time to take some pictures and use mobile phones because at the sea we could call but had to pay extremely high prices like 9 $ per min.

In result we stayed on highest decks so the rush hours when big crowd want to get to cars at one time ended;) We didn’t have any problems with getting to ours machines and mounting bicycle bags, now we just have to wait when mooring process ends. Well, because of our little disorder in setting us on the way out we have to let all cars go instead us first, that is why we left higher car deck at the end:P

Finally moment I’ve been waiting for years. All my life when I waited in many different harbors I always admired bicyclist who drives out the ship so fast if you compare them to heavy trucks and cars. I dreamed to be one of the bicyclist with loaded bags just smiled that finally can start some trip or taking a look at the ship to consider a comeback to place which he just ended to explore. Well I couldn’t enjoy this show if I came to harbor with my parents just 2 minutes before departure or specially when ship have to go back 10 meters (it really happened once!) for us if we were late a little:P

My way down the ramps outside ship is captured on video:) I tape it using only standard camera, I admit that without any plan but I cut it quite nice in Movie Maker mostly to remove moments when I had to drop camera and grab handlebar for a while …and moment when wind falls of my hat so I had to go back a little:P It is only between us, don’t tell anybody so they won’t see this at the movie:P

As you hear I used Sibiria song but it covered Ramya’s “ŁuuuuuUUuuuhhuuł!!!” while she ride out of ship;) Few seconds before we passed by some man from crew, we talked with him 10 hours earlier at way in – he told that in Sweden really was sunny. So when I was getting out and he said “so you have yours sun;)” I said “yes, it’s perfect!”;)

We cruised a little in harbor and directed to border check ….but decided to take some pictures first. I remember for example border checks between Lithuania, Latvia and Estonia where always was huge warning signs with red crossed camera so I don’t know does we did this legal but no one interrupted us;) We crossed border without even showing ID (not needed anymore) and claiming that we don’t have any alcohol (yes, we really are from Poland:P), any knifes and any pistols.

So we are on the road, got a plan to leave island and turn right to bicycle routes between E22 motorway and coastline. Sun is shining but by its orange light says that we don’t have much time. No rain, unregular sidewalks, kerbstones and fighting with cars – at least we have our own road for bicycles parallel to main roads drilled in stones.

Then I realized that we don’t have any detail map for any part of Sweden except Öland. Of course I had big one but there wasn’t roads which we needed. There is no problem If you are by car – everywhere are hug signs which shows you main cities and motorway… but not our smaller road. We get to shopping center and there found our road which I remembered from the preparations of the route. Since then we could drive using special bicycle roads all the way:)

Roads leads through small town and villages, girls are even irritated how pedantic are peoples gardens and houses – I’m again disappointed by this “mess” which is popular in southern Sweden but it is still a beautiful place when you compare it to other parts of Europe. We couldn’t not to try strawberries when we was passing by many fields full of it. When we were discussing on some crossroads are we already on this map or still not, should we go to campings from “this” signs or maybe to some more further. We should look so lost that two Swedish girls stopped car and asked how to help us:P Well we just get information that to Svanhalla we have something about 20 km. My fault with those maps – I couldn’t load Sweden to GPS, detailed paper map I planned to buy at ship …but I forgot:P All the time I was thinking only about Öland and I get high detailed map with all routes, pathes and stuff for tourists.

So we know that we have to forget about Svanhalla and we stop when it’s really late – firs night on some trekking path between fields and forest with signs of sheep existence there;) Everything just a bit from Jämjö.

I’m wonder do I really have to put all my bicycle bags to tent, lock bicycle… finally we all leave everything outside and just have hope that bicycles won’t fall because of its heavy load. So we are sleeeeping now….

Tuesday, July 14, 2009

Start i dzień 1 | Start and day 1 | Start och dag 1

24.06.2009 - pierwszy dzień mojegu urlopu, od rana przeznaczony na pakowanie się, montowanie skaw, jakieś rozmieszczenie namiotu i karimaty, którą szybko jeszcze dokupiłem. Planuję wyruszyć z mieszkania o 17:00, oczywiście udało się trochę później bo wbrew pozorom czasu było mało.

Pogoda potworna w Poznaniu - mocny deszcz z wiatrem - koszmar rowerzystów. Wynosząc rower z mieszkania przeraziłem sie jego ciężarem, nie wyobrażałem sobie wnoszenia go po schodach na polskich dworcach samemu! Sądziłem, żę wogóle nim nie ruszę. Jakimś cudem jednak się udało, jadę w kurtce przeciwdeszczowej (jak się później okazało jedyny raz) na drugi koniec miasta - z Piątkowa przez centrum do akademika Ramii w kierunku Górczyna gdzie dopiero mieliśmy zamontować zamówiony bagażnik, który przywiozłem.
Troszkę już nerwowo bo pociąg o 19:50, z akademika troszkę drogi a robi się późno. Zamontowaliśmy jednak wszystko na czas stosując pewne prowizoryczne patenty:P Na dworcu bilety dla wszystkich , jakoś się spotkaliśmy z Asią i Olą. Zajmujemy ostatni wagon osobówki do Inowrocławia. 3 rowery się mieszczą, mój w przejściu razem z 4 przyjemnymi menelami dzierżącymi piwska w łapach więc wolałem już z nim (rowerem, nie menelem:P) zostać przez całą drogę trzymając przy hamowaniu.

Rozkład z sieci mówił o osobowym i pospiesznym do Gdyni kilka min po naszym przyjeździe. Konduktorzy mówili, że pośpiesznego nie ma a osobowego tym bardziej bo jedzie i później dłuuuga przerwa. W rzeczywistości po godzinie od naszego przyjazdu ma być pośpieszny więc na spokojnie bilety załatwiamy, zaczynamy się wciskać w przejścia z rowerami, pusto, spokój. ...no ale jeden konduktor polecił wrzucenie wszystkiego do przedziałów! Wiadomo jakie są szerokie w pośpiesznych, kolejny w połowie bojów pozwolił na jednak przejścia więc powrót - szlag trafia powoli. Ramia i Asia jednak jakos zajęły przedział i się zdrzemnęły, ja z Olą czuwamy przy naszych do 3:15 kiedy to docieramy do Gdyni.
To zaczynamy wogóle jechać!:) Mi obciążony rower strasznie sie spodobał i zupełnie nabrałem wprawy więc przyjemnie. Wyładunek i schody jedynie były problemem - jednak udaje sie rowery przenosić (bo trzeba:P). Odpalamy nawigacje, cel: McDonald:P jedziemy ...zamknięty. Drugi zamknięty, KFC też, zrobiliśmy tak kilkanaście km, miasto wogóle nie żyje w porównaniu do nawet Poznania! Jakaś pani zapytana przez dziewczyny poleciła nam ...sklep "Na-odwal-sie", też chyba zamknięty.
Kierujemy się do portu juz bo zrobiła się ok 5:30, przejeżdżamy przez osiedla gdzie nagle czuć pracującą cukiernię, Ramia krzyczy, wszyscy się zachwycają ale jadą dalej lecz Ramia zauważyła cukiernika w oknie i woła (jeszcze nawet nie 6 rano!:P) "gratuluję zapachów", "kocham!" ...w rezultacie cukiernik nas zawołał, otworzył sklepik i podczas rozmowy pakował ciasteczka, ciepłe jeszcze ciasto - niemożliwie nas obdarował i to w takim momencie! Opowiedzieliśmy o planach, "Pan Cukiernik" (Gdynia ul. Chylońska 21, Mieczysław Hałuszczak, Cukiernia Laura) powiedział, że wielu szwedów też do niego przyjeżdża:) Zjedliśmy ile mogliśmy kawałeczek dalej postanawiając, że musimy tu wrócić z czymś dla tego Pana! Tak mili ludzie poprostu się nie zdarzają w realnym świecie często. Teraz już serio ruszamy w stronę terminala, pada strasznie! W myślach sam już zaczynam wątpić w słońce w Szwecji ("...pogoda gógle zawiodła:/ na Ölandzie czasem też pada mimo specyficznego klimatu, o którym pustynia świadczy, może akurat tak trafiliśmy:/"). Upierałem sie jednak nadal twierdząć, że przecież w Szwecji południowej MUSI być teraz słonecznie.
W terminalu kupując bilety zaproponowano nam rewelacyjne warunki o jakich w automacie przez sieć nie ma mowy - jako rowerzyści korzystamy z opcji "powrót w ciągu 14 dni" a z racji, że jest nas 4 ...stajemy się rodziną:P Stąd też rejs prawie dwa razy tańszy + kabiny z własnymi łazienkami w obie strony, powrotna w jednym z najwyższych standardów (widok na morze i inna jakoś wewnątrz). Idealnie.
Wjechać na prom musimy tak jak samochody, a jak to robią piesi rękawami. Wracamy więc na zewnątrz o 7:50, pada potwornie ciągle. Odprawa banalna bo już nawet dowody nie są wymagane, krążymy przy kolejkach samochodów i ciężarówek czekających na wjazd. Nagle ktoś z obsługi do nas macha krótkofalą i wskazuje, że możemy jechać dalej, tam kolejny człowiek z obsługi wskazuje na rampę i szlaban dla nas się otwiera. Mijamy więc twardo wszystkich i kolejkę samochodów płacących za pierwszeństwo wjazdu:P Spokojnie wjeżdżamy sobie na najwyższy pokład samochodowy i przez zupełnie pusty prom prujemy na jego drugi koniec, tam parkujemy rowery w specjalnym miejscu i zabieramy ważniejsze rzeczy. Dalej do kabiny nareszcie wprowadzić się przed dziesięciogodzinnym rejsem - czujemy się jakby zaraz miała zapaść noc a to ok. 8:30 rano! Żyjemy zupełnie oderwani od zegarka, kąpiemy się, troszkę jemy i właściwie wszyscy zasypiamy żeby na pokład wyjść dopiero później.
Oficjalnie więc tak kończymy pierwszy dzień, tak jak biologiczny zegar podpowiadał, zdjęcia z kolejnych już tylko słoneczne:)
__________________________________________________
24.06.2009 - first day of my official holidays, since morning reserved for mounting and filling up bicycle bags, finding place for tent and sleeping pad which I bought in last moment. I planned to leave my apartment at 17:00 but I made it half hour later because there was not enough time for preparations.

Weather in Poznań was terrifying – heavy rain with strong wind – bicyclist nightmare. When I tried to take bicycle out of apartment I was surprised by its weight, I just couldn’t imagine how I will move on polish railway stations with stairs alone! I thought that I will even won’t move. Somehow I’ve started and go straight across the city (in the rainproof jacket – the only time for whole trip!) from Piątkowo at north through city centre to Ramya’s student house in southern part on the way to Górczyn where we have to mount boot for her bike.

It was a little stressful when we realized how much time left, train was on 19:50, from students house was few kilometers but we finally finished using some provisional methods:P We both bought on railway station tickets for everybody, than met Asia and Ola. We take last wagon in train to Inowrocław. 3 bicycles are in but mine had to stay in lobby with 4 nice beer drinkers so I decided to stay with my bicycle and hold it.

Schedule on the net showed that we will have two trains just after arriving to Inowrocław, so it was hard to make on one. Conductors said that there is no train:P Only economy class but it will stop for few hours on the way (we know about that one). But on the station we saw that we have express in one hour so we bought tickets without rush and than try to get in to it because there was no peoples, wagons so empty and quiet. Some how we fit in two small lobbys (no free space for bicycles in express) but first conductor told us to move everything to any free passenger room. During whole operation we was so mad than stopped and ask another conductor to let us stay because this is impossible with all these bags. We split during this action, somehow Asia and Ola fit in to some room and there take a nap but Ola and I wait until 3:15 when we arrived to Gdynia.

So we start to pedaling!:) I loved my heavy bicycle and get use to it so it was nice to ride a little. We get out of train and carry all bikes of the stairs – weight wasn’t already a problem – it just couldn’t be:P So we start up GPS, destination: McDonald:P we are arriving …closed. Second also, KFC the same after dozen kilometers, whole city was sleeping like even Poznan isn’t! Some asked lady prompt us some shop which was also closed.

That is why we are going straight to harbor, it’s 5:30 AM, we are crossing some usual streets and instantly feel fresh smells form bakery/confectionery, Ramia started to dreaming at loud and when she saw a confectioner in the window she shouted to him (at nearly 6 AM:P) “I love those smells!” …in result he told us to came to him, opened a shop and during some talk gave us a lot of fresh small cakes and still warm pie. We told him about ours plan and he told that many Swedish people is his customers also:) We ate as much as we could and decided to came back here! In real world there is not many so nice and helpful people. Now we really go straight to ferry terminal but its raining so badly! I even started to doubt in the weather in Sweden deeply in my thoughts:/ But I still was self-willing that in southern Sweden must by shiny now.

In the Stena Line terminal where we bought tickets we used from two promotions – one for cyclist with way back option in 14 days period plus because we was consisting of 4 peoples …they made us a family:P That is why ferry was half priced and we got rooms with baths, on the way back in one of the highest standards (see view window and higher quality inside). Perfect.

We have to get on ferry like all cars, not like passengers does. That is why we came back outside on 7:50, it still rains. Check out is year by year easier – now we don’t need even IDs, we wait with others cars and trucks in lines. But someone is waving to us using his walkie-talkie and shows that we can pass by all cars event those who extra paid for first places;). Another man shows us way on the ramp and the gate is open for us, now we can get on the highest floor without a hurry, than cross whole ship to its end where is special place for bicycles. We are taking most important things and go to higher floors to check in to our room before 10 h ferry – we feel like in late night time but it is 8:30 AM! We live in completely abstract time zone, some shower, little supper and fall in to sleep.

Officially we finished “ours first day” right now, trip just started, since now photos will be more interesting and …sunny;)

Tuesday, July 7, 2009

Powrót | Homecoming | Tillbaka

1400 zdjęć, 750 km, 60 h na rowerze, 20 h rejsu, 11 dni w podróży, 9 napraw kół, 4 osoby, jedna wyspa... masa przygód i sytuacji. Bez przesady całe spektrum emocji. Wielkie doświadczenie dla nas wszystkich co możemy znieść, jak reagujemy w trudnych sytuacjach, jak latwo się współpracuje i czy tak samo nas cieszy choćby sama droga. Niesamowite życie "w drodze", gdzie nie ma zupełnie codziennych zmartwień, a życie toczy się kompletnie oderwane od rzeczywistości raz po raz jedynie spotykając ją w nagłówkach gazet, słowach spotkanych ludzi czy SMSach lub innych wiadomościach z "normalnego" świata. Wspaniała odskocznia dla wyzerowania się i przemyśleń.
Z wyprawy zrobił się wielki eksperyment socjologiczny i psychologiczny dzięki zderzeniu 4 chyba skrajnie różnych charakterów:P Nie dziwi mnie już zupełnie jazda przez 2-3 miesiące na takiej zasadzie - tak to powinno wyglądać! Stąd też oprócz tysiąca innych postanowień pojawia sie plan jednak objechania na podobnej zasadzie praktycznie całej Skandynawii z przerwami na odcinki w Alpach czy może też wokół Wysp Brytyjskich. Już dziś ni z tego ni z owego odezwał się pewien kolega, który pisze sie na następny wyjazd (uwielbia Norwegię wiec może akurat wtedy zachodnim wybrzeżem Szwecji do Oslo i dalej do mojego celu czyli serpentyny w Trollstigen? Krystós888 co Ty na to?:) Co ważne to jednak dużo większy nacisk na sportowe podejście czyli średnia nie mniejsza niż 18 km/h i min 100 km dziennie. O tym wszystkim jednak dopiero gdy będziemy planować coś kolejnego już na serio. Wszystko zależy od tego czy moja piramida finansowa runie czy będzie się rozwijać jak u Madoffa bo jednak do tego wszystko się sprowadza:P
Powrót do rzeczywistości zaczął się od nie-szarej przecież piosenki Louisa Armstronga What a Wonderful World puszczonej przez kapitana w ramach pobudki. Ciepła biała pościel, za oknem już Hel ale nie chce się wstawać okrutnie - wiadomo, że teraz już tylko wracamy. Postaram się jednak całość przeżyć jeszcze raz relacjonując dzień po dniu wraz z mapą i zdjęciami zachowując maksimum naszej prywatności mimo wszystko (więc spokojnie:P).
Wiadome było, że wiele decyzji co do noclegów czy trasy będzie podjemowana na bieżąco, stąd też troszkę zmieniona trasa - Öland okrążyliśmy ale na zasadzie wielkiej ósemki zawiązując ją przedostatniego dnia na wyspie. Powód to Borgholm, który jako jedno z nielicznych miasteczek, przyciągnął nas właśnie swoim większym znaczeniem. To dla noclegu i kolejnego dnia wolnego własnie w nim przecięliśmy wyspę z zamiarem podróży na północ już zachodnim wybrzeżem.
Udało się zarejestrować satelitarnie praktyczine całą trasę z chyba jedynie dwoma lukami po kilka km. Ładowarka słoneczna nie nadążała z produkcją energii stąd też doładowywać zestaw trzeba było w kempingach, które same w sobie są poprostu genialnym wynalazkiem i tematem na wręcz osobny wpis. Wiadomo już, że jednak lepszy byłby akumulator, który ładowany tradycyjnie wystarczałby na ok. 3 dni bez prądu gdyby zdarzyła się taka sytuacja. Zabranie laptopa było by olbrzymim ciężarem tym razem - konieczne są sakwy z przodu plus czas, a serio nie wiem kiedy podczas tego pobytu mielibyśmy coś więcej pisać więc nie jest to jednak takie hop;) Choć docelowo mam nadzieję, że uda się na żywo coś przesyłać "kiedyś tam";)
Nie mogłem stworzyć interaktywnej mapy zbiorczej bo mapy Gógle (Google Maps - webowa wersja dla indywidualnych użytkowników, bizesowi np. Nokia korzysta z tego bez problemów) nie tolerują takiej ilości improtowanych danych z Nokia Sports Trackera, który tworzy dość ciężkie kml'y stąd screen z Gógle Earth - zaznaczyłem miejsca gdzie nocowaliśmy po każdym dniu. Jeśli ktoś podsunie mi patent na sklejanie .kml i .kmz z wydzielonymi odcinkami wewnątrz nich to naprawdę chyba czeka nagroda:P Interaktywne mapy jednak powinny się pojawić z dziennymi odcinkami więc będzie można tam sobie przybliżać i dokładnie wszystko sprawdzić:) Warto bo rejestry są ekstremalnie dokładne, widać miejsca gdzie krążyłem w kółko czekając, albo jak przeszukiwałem jakieś miejsca, gdzie się zatrzymywaliśmy, jakimi ścieżkami jeździlismy, na jakich plażach się kąpaliśmy i gdzie zostawialiśmy tam rowery - wszystko:) [Co ja wypisuje - przecież wszystko jest w Nokia Sports Trackerze, można wejść sobie w mój profil i tam są zupełnie wszystkie mapy, problem jest poprostu ze zmasowaną wtyczką tutaj]
Zapraszam więc do przeżywania wyjazdu jeszcze raz - jeden post=jeden nasz dzień. Może kogoś to zainspiruje tak jak mnie kiedyś blog Yazhubala, któremu już za to dziękowałem i pewnie nie raz będę jeszcze go przytaczał:)
Zaczynamy...
_____________________________________________

1400 photos, 750 km, 60 h on bicycle, 20 h ferry, 11 days on the Road, 9 tube changes, 4 peoples, one Island …hugh mass of adventures and situations. For real whole spectrum of emotions. Great experience for all of us what we can tolerate, how we react in stressful situations, how easy we cooperate and do we enjoy only the road in the same way. Amazing life “on the road”, where is no usual worries and we live in some other world in which this real one is just from time to time smiling to us out of newspapers, people we met somewhere or text messages from “normal” world. Wonderful steppingstone to reset yourself and make some thoughts.

Whole trip changed into one big social and psychologic experiment thanks to meeting each other 4 extremely different characters:P I’m no longer surprised by 2-3 months long trip relations like ours – that is how it should look like! That is why separately from thousands of others plans I decided to travel whole Scandinavia by bicycle with maybe some breaks for Alps or going around British Isles. Just today some friend wrote to me with desire to take a part in trip like that next year (he loves Norway so we can cycle by Swedish west coast to Oslo and from there to my destination – famous Trollstigen route, how about this?). What is really important I want to make those trips more sporty which mean minimum average speed at 18 km/h and 100 km per day as the lower bottom line. About whole details we’ll talk when something really serious will be on my mind. Everything depends also at money and will my financial pyramid collapse like Madoff’s or maybe won’t;)

Back to reality began with very positive Louis Armstrong song What a Wonderful World played by captain to wake up all passengers at ferry to Gdynia in Poland. Warm and nice bed, Polish Hel peninsula behind the window but we don’t want to get out of beds – now we are feeling that only way back home left really. Now we will try to live through this adventure again by writing about every single day and include some photos and map into report.

It was well known that many decisions about route and places to stay will be made during the route, that is why there are some changes – we get around Öland by making big 8 which was closed two days before we left the island. Borgholm was the reason – we’ve crossed island to stay in one of the biggest campsites and with a plan to stay there one day more to take some rest and see the town. That is why we get to northern part of Öland by cycling at the western coast.

We tracked nearly whole route using GPS, there are only two few kilometers long missing parts. Solar panel couldn’t produce enough energy so we had to charge our phones at campsites, which was fabulous places and I will write about it a little bit more. Now I know that I have to purchase some bigger battery in which energy will last for at least two-three days of GPS and GSM module work. There was no possibility of taking laptop computer – no place to hide it and no time to write some bigger notes. I have to get bicycle bags for the front wheel to “buy” some space more;) I hope so that I will be able to publish something directly from the road someday;)

I couldn’t create one big map with all of tracked routes – Google Maps can’t import so many .kml files. But I will try to put some interactive maps to post for each day. If you want see any part of route you can visit my Nokia Sports Tracker profile anytime:) Route is tracked with amazing details – you can see where I was waiting for something and makin’ circles or where and how I was discovering some smaller paths, looking for a place to stay… everything.

You are welcome to take a part in ours trip once again – one day on the road=one note here. Maybe this report will inspire someone like Yazhubal’s blog inspired me, I thanked him many times and I know I will also thank in future;)

We are starting again right now…