Tuesday, July 14, 2009

Start i dzień 1 | Start and day 1 | Start och dag 1

24.06.2009 - pierwszy dzień mojegu urlopu, od rana przeznaczony na pakowanie się, montowanie skaw, jakieś rozmieszczenie namiotu i karimaty, którą szybko jeszcze dokupiłem. Planuję wyruszyć z mieszkania o 17:00, oczywiście udało się trochę później bo wbrew pozorom czasu było mało.

Pogoda potworna w Poznaniu - mocny deszcz z wiatrem - koszmar rowerzystów. Wynosząc rower z mieszkania przeraziłem sie jego ciężarem, nie wyobrażałem sobie wnoszenia go po schodach na polskich dworcach samemu! Sądziłem, żę wogóle nim nie ruszę. Jakimś cudem jednak się udało, jadę w kurtce przeciwdeszczowej (jak się później okazało jedyny raz) na drugi koniec miasta - z Piątkowa przez centrum do akademika Ramii w kierunku Górczyna gdzie dopiero mieliśmy zamontować zamówiony bagażnik, który przywiozłem.
Troszkę już nerwowo bo pociąg o 19:50, z akademika troszkę drogi a robi się późno. Zamontowaliśmy jednak wszystko na czas stosując pewne prowizoryczne patenty:P Na dworcu bilety dla wszystkich , jakoś się spotkaliśmy z Asią i Olą. Zajmujemy ostatni wagon osobówki do Inowrocławia. 3 rowery się mieszczą, mój w przejściu razem z 4 przyjemnymi menelami dzierżącymi piwska w łapach więc wolałem już z nim (rowerem, nie menelem:P) zostać przez całą drogę trzymając przy hamowaniu.

Rozkład z sieci mówił o osobowym i pospiesznym do Gdyni kilka min po naszym przyjeździe. Konduktorzy mówili, że pośpiesznego nie ma a osobowego tym bardziej bo jedzie i później dłuuuga przerwa. W rzeczywistości po godzinie od naszego przyjazdu ma być pośpieszny więc na spokojnie bilety załatwiamy, zaczynamy się wciskać w przejścia z rowerami, pusto, spokój. ...no ale jeden konduktor polecił wrzucenie wszystkiego do przedziałów! Wiadomo jakie są szerokie w pośpiesznych, kolejny w połowie bojów pozwolił na jednak przejścia więc powrót - szlag trafia powoli. Ramia i Asia jednak jakos zajęły przedział i się zdrzemnęły, ja z Olą czuwamy przy naszych do 3:15 kiedy to docieramy do Gdyni.
To zaczynamy wogóle jechać!:) Mi obciążony rower strasznie sie spodobał i zupełnie nabrałem wprawy więc przyjemnie. Wyładunek i schody jedynie były problemem - jednak udaje sie rowery przenosić (bo trzeba:P). Odpalamy nawigacje, cel: McDonald:P jedziemy ...zamknięty. Drugi zamknięty, KFC też, zrobiliśmy tak kilkanaście km, miasto wogóle nie żyje w porównaniu do nawet Poznania! Jakaś pani zapytana przez dziewczyny poleciła nam ...sklep "Na-odwal-sie", też chyba zamknięty.
Kierujemy się do portu juz bo zrobiła się ok 5:30, przejeżdżamy przez osiedla gdzie nagle czuć pracującą cukiernię, Ramia krzyczy, wszyscy się zachwycają ale jadą dalej lecz Ramia zauważyła cukiernika w oknie i woła (jeszcze nawet nie 6 rano!:P) "gratuluję zapachów", "kocham!" ...w rezultacie cukiernik nas zawołał, otworzył sklepik i podczas rozmowy pakował ciasteczka, ciepłe jeszcze ciasto - niemożliwie nas obdarował i to w takim momencie! Opowiedzieliśmy o planach, "Pan Cukiernik" (Gdynia ul. Chylońska 21, Mieczysław Hałuszczak, Cukiernia Laura) powiedział, że wielu szwedów też do niego przyjeżdża:) Zjedliśmy ile mogliśmy kawałeczek dalej postanawiając, że musimy tu wrócić z czymś dla tego Pana! Tak mili ludzie poprostu się nie zdarzają w realnym świecie często. Teraz już serio ruszamy w stronę terminala, pada strasznie! W myślach sam już zaczynam wątpić w słońce w Szwecji ("...pogoda gógle zawiodła:/ na Ölandzie czasem też pada mimo specyficznego klimatu, o którym pustynia świadczy, może akurat tak trafiliśmy:/"). Upierałem sie jednak nadal twierdząć, że przecież w Szwecji południowej MUSI być teraz słonecznie.
W terminalu kupując bilety zaproponowano nam rewelacyjne warunki o jakich w automacie przez sieć nie ma mowy - jako rowerzyści korzystamy z opcji "powrót w ciągu 14 dni" a z racji, że jest nas 4 ...stajemy się rodziną:P Stąd też rejs prawie dwa razy tańszy + kabiny z własnymi łazienkami w obie strony, powrotna w jednym z najwyższych standardów (widok na morze i inna jakoś wewnątrz). Idealnie.
Wjechać na prom musimy tak jak samochody, a jak to robią piesi rękawami. Wracamy więc na zewnątrz o 7:50, pada potwornie ciągle. Odprawa banalna bo już nawet dowody nie są wymagane, krążymy przy kolejkach samochodów i ciężarówek czekających na wjazd. Nagle ktoś z obsługi do nas macha krótkofalą i wskazuje, że możemy jechać dalej, tam kolejny człowiek z obsługi wskazuje na rampę i szlaban dla nas się otwiera. Mijamy więc twardo wszystkich i kolejkę samochodów płacących za pierwszeństwo wjazdu:P Spokojnie wjeżdżamy sobie na najwyższy pokład samochodowy i przez zupełnie pusty prom prujemy na jego drugi koniec, tam parkujemy rowery w specjalnym miejscu i zabieramy ważniejsze rzeczy. Dalej do kabiny nareszcie wprowadzić się przed dziesięciogodzinnym rejsem - czujemy się jakby zaraz miała zapaść noc a to ok. 8:30 rano! Żyjemy zupełnie oderwani od zegarka, kąpiemy się, troszkę jemy i właściwie wszyscy zasypiamy żeby na pokład wyjść dopiero później.
Oficjalnie więc tak kończymy pierwszy dzień, tak jak biologiczny zegar podpowiadał, zdjęcia z kolejnych już tylko słoneczne:)
__________________________________________________
24.06.2009 - first day of my official holidays, since morning reserved for mounting and filling up bicycle bags, finding place for tent and sleeping pad which I bought in last moment. I planned to leave my apartment at 17:00 but I made it half hour later because there was not enough time for preparations.

Weather in Poznań was terrifying – heavy rain with strong wind – bicyclist nightmare. When I tried to take bicycle out of apartment I was surprised by its weight, I just couldn’t imagine how I will move on polish railway stations with stairs alone! I thought that I will even won’t move. Somehow I’ve started and go straight across the city (in the rainproof jacket – the only time for whole trip!) from Piątkowo at north through city centre to Ramya’s student house in southern part on the way to Górczyn where we have to mount boot for her bike.

It was a little stressful when we realized how much time left, train was on 19:50, from students house was few kilometers but we finally finished using some provisional methods:P We both bought on railway station tickets for everybody, than met Asia and Ola. We take last wagon in train to Inowrocław. 3 bicycles are in but mine had to stay in lobby with 4 nice beer drinkers so I decided to stay with my bicycle and hold it.

Schedule on the net showed that we will have two trains just after arriving to Inowrocław, so it was hard to make on one. Conductors said that there is no train:P Only economy class but it will stop for few hours on the way (we know about that one). But on the station we saw that we have express in one hour so we bought tickets without rush and than try to get in to it because there was no peoples, wagons so empty and quiet. Some how we fit in two small lobbys (no free space for bicycles in express) but first conductor told us to move everything to any free passenger room. During whole operation we was so mad than stopped and ask another conductor to let us stay because this is impossible with all these bags. We split during this action, somehow Asia and Ola fit in to some room and there take a nap but Ola and I wait until 3:15 when we arrived to Gdynia.

So we start to pedaling!:) I loved my heavy bicycle and get use to it so it was nice to ride a little. We get out of train and carry all bikes of the stairs – weight wasn’t already a problem – it just couldn’t be:P So we start up GPS, destination: McDonald:P we are arriving …closed. Second also, KFC the same after dozen kilometers, whole city was sleeping like even Poznan isn’t! Some asked lady prompt us some shop which was also closed.

That is why we are going straight to harbor, it’s 5:30 AM, we are crossing some usual streets and instantly feel fresh smells form bakery/confectionery, Ramia started to dreaming at loud and when she saw a confectioner in the window she shouted to him (at nearly 6 AM:P) “I love those smells!” …in result he told us to came to him, opened a shop and during some talk gave us a lot of fresh small cakes and still warm pie. We told him about ours plan and he told that many Swedish people is his customers also:) We ate as much as we could and decided to came back here! In real world there is not many so nice and helpful people. Now we really go straight to ferry terminal but its raining so badly! I even started to doubt in the weather in Sweden deeply in my thoughts:/ But I still was self-willing that in southern Sweden must by shiny now.

In the Stena Line terminal where we bought tickets we used from two promotions – one for cyclist with way back option in 14 days period plus because we was consisting of 4 peoples …they made us a family:P That is why ferry was half priced and we got rooms with baths, on the way back in one of the highest standards (see view window and higher quality inside). Perfect.

We have to get on ferry like all cars, not like passengers does. That is why we came back outside on 7:50, it still rains. Check out is year by year easier – now we don’t need even IDs, we wait with others cars and trucks in lines. But someone is waving to us using his walkie-talkie and shows that we can pass by all cars event those who extra paid for first places;). Another man shows us way on the ramp and the gate is open for us, now we can get on the highest floor without a hurry, than cross whole ship to its end where is special place for bicycles. We are taking most important things and go to higher floors to check in to our room before 10 h ferry – we feel like in late night time but it is 8:30 AM! We live in completely abstract time zone, some shower, little supper and fall in to sleep.

Officially we finished “ours first day” right now, trip just started, since now photos will be more interesting and …sunny;)

1 comment:

  1. krystyna kumciakównaJuly 15, 2009 at 9:56 AM

    Ty masz jakąś fobie z tej z tymi makdonaldami:P

    ReplyDelete